Ameryka Północna

Wspomnienia z pierwszej podróży do USA - 2003

Do Stanów Zjednoczonych dostałem się drogą lądową. Na dworcu autobusowym w Vancouver wsiadłem w autobus i już po chwili przekraczaliśmy granicę. Wszyscy pasażerowie wyciągali bagaże i przechodzili do kontroli. Dla większości była to tylko formalność, jednak dla mnie była to długa i szczegółowa kontrola oraz rozmowa, z kilkoma po kolei, celnikami. Po około godzinie łaskawie dostałem pieczątkę. Pojawił się jednak kolejny kłopot, nie było już mojego autobusu. W końcu autostopem dostałem się do miasta. Od razu zauważyłem różnicę pomiędzy stroną kanadyjską a amerykańską. Seattle było brudne i było w nim dużo bezdomnych ludzi, którzy często prosili mnie o pieniądze. Znalazłem jakiś młodzieżowe schronisko w centrum i poszedłem nieco się poszwendać. Oczywiście odwiedziłem ciekawą konstrukcję z kosmicznym lądownikiem na szczycie (Space Needle - kosmiczna iglica). Zwiedziłem również bardzo ciekawe, prywatne muzeum osobliwości, które znajduję się w porcie, w pobliżu łodzi podwodnej (muzeum). Warto zobaczyć piękną katedrę St James Cathedral, czy historyczną dzielnicę Pioneer Square.


Po kilku dniach wybrałem się w drogę na wschód, odwiedzając północne stany ameryki tj. Washington, Idaho, Montana, North Dakota, Minnesota, Wisconsin, z olbrzymimi przestrzeniami, aż dotarłem do największego miasta stanu Illinois, Chicago.
Miasto to nie wywarło na mnie pozytywnego wrażenia. Być może z powodu pogody, na którą niewątpliwie wpływ ma wielkie jezioro Michigan. Było pochmurno, deszczowo, wietrznie, szaro, buro i zimno... Największy budynek USA, Sears Tower wyglądał jednak imponująco. Wybrałem się w dalszą drogę przez stany Indiana, Ohio, Pennsylvania i New York, aż zatrzymałem się na dłużej w małej mieścinie pod Bostonem w stanie Massachusetts. Było to dobre miejsce na górskie wypady po Appalachach. Wtedy zrodził się pomysł, aby zdobyć najwyższe szczyty Nowej Anglii, kolebki kultury USA (tj. 6 stanów: Maine, New Hampshire, Vermont, Massachusetts, Rhode Island i Connecticut - Najwyższe miejsca wszytkich stanów usa ).

Będąc w okolicy Bostonu warto pojechać na półwysep Cape Cod, gdzie są piękne piaszczyste plaże. Tam właśnie "przywitałem" się z oceanem, przez co wyprawa od wybrzeża Oceanu Spokojnego do wybrzeża Oceanu Atlantyckiego, przez cały kontynent stała się faktem dokonanym.
Najciekawszym dla mnie miastem które zobaczyłem w Stanach Zjednoczonych, posiadającym swój niepowtarzalny urok i klimat był Nowy Jork.


Źródło: www.youtube.com

Kiedy pierwszy raz go zobaczyłem był pogrążony w chmurach. Zrozumiałem wtedy skąd się wzięła nazwa "Drapacze chmur". Ulice wyglądały jak gigantyczne kaniony, na spodzie których zamiast rzek, płynął sznur żółtych taksówek. Nie spiesząc się zbytnio delektowałem się miastem. Mieszkałem w hostelu Big Apple w samym centrum Manhattanu, tuż przy Times Square, skąd miałem doskonałą bazę wypadową. Oczywiście najpierw pojechałem do Battery Park, skąd odpływają statki na wyspę ze Statuą Wolności. Będąc tam warto zobaczyć także muzeum na Ellis Island. Oczywiście oddałem hołd ofiarom wrześniowego ataku terrorystycznego w strefie "Ground Zero". Wszedłem na piękny most Brooklyn Bridge, z którego jest jeszcze piękniejszy widok na finansowe centrum ameryki. Miasto w całej okazałości zobaczyłem jednak dopiero z najwyższego budynku Nowego Jorku jakim jest obecnie Empire State Building. Ten sam na który w filmie wyszedł King Kong. Aby odpocząć nieco od zgiełku miasta warto wybrać się do Central Park. Odwiedziłem także muzeum figur woskowych Madame Tussauds, mieszczące się na kilku piętrach budynku. Przywitał mnie wtedy George W. Bush. Nie omieszkałem skorzystać z okazji i pójść na sztukę do teatru mieszczącego się na ulicy Broadway. Udało mi się jeszcze zobaczyć stojący w porcie lotniskowiec (muzeum).

AMERYKA PÓŁNOCNA - STATUA WOLNOŚCI Amerykański sen zakończyłem zwiedzając dzielnicę Bronxu, zamieszkaną głównie przez ludność o ciemnym kolorze skóry. Znajduje się tam min. stadion drużyny baseballowej New York Yankees. Na lotnisku JFK pierwszy i ostatni raz widziałem samolot Concord w powietrzu.
Natomiast po powrocie do kraju, na lotnisku w Krakowie pani celnik przywitała mnie słowami: "Widzę, że skończyła się Panu wiza" i z szerokim uśmiechem od ucha do ucha dodała: "chyba już nigdy pana nie wpuszczą do stanów". Jestem pewny, że przywitanie mnie słowami "witamy w kraju..." było szczere.

Gdyby tylko wiedziała jak bardzo się myliła i jak bardzo, kolejny wyjazd za wielka wodę, odmienił moje życie...