Ameryka Południowa
Dziennik z podróży do Brazylii i Argentyny
01-21.11 2010
Pomimo święta Wszytych Świętych, wyruszyliśmy w kolejną daleką podróż. Tym razem przyszła kolej na Amerykę Południową. Z lotniska w Krakowie wylecieliśmy do Frankfurtu, gdzie przesiedliśmy się do "wielkiego żelaznego ptaka" na 12 godzinny lot do Sao Paulo.
02.11.2009 Sao Paulo - Rio de Janeiro
Byliśmy na wielu lotniskach ale w Sao Paulo można się pogubić. Zamiast elektronicznej informacji, przy wyjściu stał, wykrzykujący w niezrozumiałym dla nas języku, człowiek. Kto i gdzie powinien się udać? Poszliśmy za tłumem. Na monitorach niekompletne informacje, nie było na nich naszego lotu. W końcu jakaś Pani z obsługi przekazała nam wszelkie informacje. Zaraz po wylądowaniu w Rio de Janeiro szukaliśmy kantoru. Znaleźliśmy, sztuk jeden, z bardzo niekorzystnym kursem i dodatkową opłatą. Znajduję się on przed wyjściem do hali przylotów, dlatego lepiej od razu wymienić pieniądze. My musieliśmy prosić strażnika, aby do niego wrócić. Autobusy i przystanki na lotnisku są słabo oznakowane, większość ludzi jedzie taksówkami. Byliśmy trochę zdezorientowani. Na szczęście przyjazne "dusze" pokazały nam, gdzie mamy czekać na autobus. Ustaliliśmy, że do miasta jeżdżą trzy autobusy. Jeden z nich, klimatyzowany, jedzie do centrum (firma Real - 7 BRL). Po około 50 minutach jazdy wysiedliśmy w dzielnicy Flamengo i już piechotą poszliśmy do dzielnicy Catete, gdzie znajdują się najtańsze hotele w mieście. Koszt pokoju 2 osobowego to ok. 80 BRL (1 USD = 1,6 BRL). Po chwili wytchnienia pojechaliśmy na najsłynniejszą i chyba najbardziej zatłoczoną plażę świata - Copacabanę. Z dzielnicy Catete można to zrobić na dwa sposoby: pojechać metrem (3.30 BRL) lub zatrzymującym się w każdym miejscu autobusem (2,10 BRL). Plaża ma klika kilometrów ( 4,5 km) i jest szeroka na kilkadziesiąt metrów, ale o miejsce przy linii brzegowej nie łatwo. Nic dziwnego, wspaniały ocean z olbrzymimi falami i gorące słońce, przyciągnęły nie tylko nas. Przeszliśmy całą plażę wzdłuż brzegu po czym udaliśmy się w stronę głowy cukru. Po ok. 30 minutach pieszego spacerku byliśmy na miejscu. Jak ktoś woli podjechać może to zrobić wsiadając do autobusu z napisem Urca. U stóp, jak to mówiła Monika, "Głowy z cukru" jest maleńka plaża a przy niej pomnik... Chopina. Na górę wjeżdża się kolejką linową z jedną przesiadką. Najpierw oglądaliśmy okolice z pierwszej góry a potem wyjechaliśmy na właściwą, zasłoniętą chmurami głowę. (cena 44 BRL).
03.11.2009 Rio de Janeiro
Kolejny dzień postanowiliśmy rozpocząć od zobaczenia z bliska najbardziej znanej atrakcji Rio czyli pomnika Chrystusa Zbawiciela (Jezuska).
04.11.2009 Rio de Janeiro - Angra dos Reis
Przed dotarciem na dworzec autobusowy podziwialiśmy architekturę budynków w centrum miasta. Ciekawie kontrastują nowe wieżowce przy pięknych kolonialnych, starych kamienicach i kościołach. Wrażenie zrobiła na nas również katedra w kształcie piramidy. Na dworzec jedzie autobus z napisem Rodoviaria. Kupiliśmy bilety w kasie firmy Costa Verde i półgodziny później podążaliśmy już na "zielone wybrzeże". Podróż bardzo wygodnym, z szeroko rozkładanymi fotelami i klimatyzowanym autobusem trwała około trzech godzin. Po dotarciu do Angra dos Reis, zatrzymaliśmy się na nocleg tuż przy porcie. Jest tam malownicza stara dzielnica, gdzie można zjeść kolację czy posiedzieć przy piwie Antarctica. Sprawdziliśmy możliwości dotarcia na wyspę Ihla Grande. Katamaran odpływa o 8 i o 11 rano oraz o 16 po południu (25 BRL), raz dziennie o 15.30 płynie prom (6,50 BRL), podobno czasem wypływa szkuner ale nikt nie wie kiedy...
05.11.2009 Angra dos Reis - Ihla Grande
Pierwszym katamaranem popłynęliśmy na wyspę . Zdecydowanie polecamy miejsce na dachu. Po około 40 minutach dotarliśmy do wioski Abraao. W wiosce jest mnóstwo tzw. Pousadas i bez problemu można znaleźć miejsce na nocleg. Ceny od 60 BRL. My wynajęliśmy domek w hostelu Holandes (65 BRL). Po szybkim zakwaterowaniu wyruszyliśmy na pieszy szlak T1 i T2. Mapki wyspy można dostać na statku lub w miejscu noclegu. Szlak T1 jest bardzo łatwy i biegnie wzdłuż plaży do wodospadu Big Well i akweduktu, gdzie zaczyna się szlak T2. Po 2 godzinach wędrówki przez dżunglę, dotarliśmy do plażu Iguacu. Na plaży oprócz nas były jeszcze ptaki. Cudowny piasek, woda i niesamowite widoki. Poczuliśmy się jak na bezludnej wyspie. Po kilku godzinach, wracając do wioski, wykąpaliśmy się w wodospadzie. Szlak do niego zaczyna się przy skręcie na plażę Feiticeira. Jeśli ktoś ma jeszcze resztki sił to polecamy go zobaczyć. Ciekawe wyglądają również "oczka" wodne, gdzie wśród tropikalnej roślinności można odpocząć i choć trochę się schłodzić. Na wędrówkę po dżungli koniecznie trzeba zaopatrzyć się w dużą ilość wody do picia. Wieczorem, zmęczeni ale szczęśliwi, odpoczywaliśmy na werandzie naszego domku.
06.11.2009 Ihla Grande
Ten dzień poświęciliśmy na dotarcie do najpiękniejszych plaż na wyspie.
07.11.2009 Ihla Grande
Tego dnia postanowiliśmy zwiedzić wszystkie plaże przy Abraao. Szlakiem T1 udaliśmy się na początek do wodospadu. Po drodze minęliśmy dwa punkty widokowe. Zimna woda w wodospadzie była prawdziwym ukojeniem po spacerze przez gorącą dżunglę. Następnie rozpoczęliśmy naszą trasę po plażach, spędzając na każdej z nich po klika godzin. Na koniec, doszliśmy do najładniejszej w okolicy, plaży Abraadinno.
08.11.2009 Ihla Grande - Parati - Sao Paulo Musieliśmy w końcu pożegnać się z naszą rajską wyspą. Porannym promem wróciliśmy do Agra Dos Reis skąd lokalnym autobusem pojechaliśmy do Parati. Podróż zajęła nam nieco ponad 2 godziny (8 BRL). Dworzec autobusowy jest tuż przy centrum historycznego miasta.
09.11.2009 Foz do Iguacu
Po 16 godzinach jechania drogą przez monotonną dżungle dodarliśmy do celu. Zmęczeni od razu idziemy do pierwszego lepszego hotelu w stylu "dostajesz tyle za ile płacisz". Wieczorem poszliśmy jeszcze na krótki spacer po mieście.
10.11.2009 Foz do Iguacu
Wcześnie rano z pod hotelu pojechaliśmy na dworzec, gdzie można się przesiąść na autobus jadący do wodospadów Iguacu (Cataratas - 2.20 BRL). Po około 30 minutach dotarliśmy do celu, gdzie w gigantycznej kolejce do kas stało mnóstwo ludzi. Nie mając dużego wyboru ustawiliśmy się na jej końcu. Wstęp do Parku kosztuje 21 BRL wraz z transferem autobusem. Zdecydowaliśmy że wysiądziemy przy hotelu das Cataratas, gdzie zaczyna się szlak "Waterfalls path". Szlak jest króciutki bo zaledwie około 1 km ale bardzo widokowy. Oprócz huku wodospadów, coraz głośniej było słychać grzmoty nadciągającej niezwykle szybko burzy. Po kliku błyskach i natychmiastowych grzmotach obserwowaliśmy ogólną panikę i ucieczkę większości turystów. Zaopatrzeni w nieprzemakalne stroje, poszliśmy dalej po pustym szlaku. Najciekawsze miejsce jest oczywiście na końcu.
11.11.2009 Foz do Iguacu - Ciudad del Este - Puerto Iguazu
Rano mieliśmy jechać na Argentyńską stronę wodospadów, niestety padający deszcz pokrzyżował nam plany. Postanowiliśmy zatem pojechać do Ciudad del Este w Paragwaju. Na granicznym moście panował ogromny ścisk i korki. Po przekroczeniu granicy widok był raczej nieciekawy. Mnóstwo bud i obdartych straganów. Brodząc w strugach ulewnego deszczu i w wodzie po kostki próbowaliśmy choć zrobić tanie zakupy. Ceny niższe niż w Brazylii ale porównywalne do tych obowiązujących w Polsce. Wróciliśmy do Brazylii, tym razem przechodząc kontrolę, wyglądaliśmy chyba na przemytników. Z głównego dworca miasta odjeżdża autobus do Argentyny (3 BRL). Ponieważ musimy podbić paszport prosimy kierowcę aby wysadził nas na granicy. Okazuję się, że zajmuje nam to więcej czasu niż przypuszczaliśmy, gdyż najpierw musieliśmy odszukać celników. W końcu udało nam się "przeszkodzić" w konwersacji i dostać pieczątkę. W Argentynie noclegi łatwo można znaleźć w niewielkim Puerto Iguazu (od 60 peso argentyńskich za pokój za noc, 1 USD - 3,70 ARS). Po południu poszliśmy na spacer w miejsce, gdzie spotykają się trzy granice tzw. "three borders", oznaczone słupami granicznymi pomalowanymi w barwy narodowe. A pod koniec dnia długo sączyliśmy Yerba Mate.
12.11.2009 Puerto Iguazu
Wcześnie rano wyjechaliśmy autobusem do Parku Narodowego, tym razem jednak obyło się bez kolejek. (autobus 10 ARS w dwie strony, wstęp do parku 60 ARS). Zielonym szlakiem doszliśmy do stacji kolejki wąskotorowej, skąd pojechaliśmy zobaczyć z bliska, największy wodospad, "Gardziel diabła". Można do niego dojść zbudowanymi na rzece pomostami. Po kilku minutach szlak się skończył a my zobaczyliśmy zapierający dech w piersiach widok. Ogromny wodospad i huk milionów litrów spadającej wody. Dookoła nas latały jaskółki i motyle. Sprawiło to wrażenie rajskiego ogrodu.
Długo nie mogliśmy odejść z tego miejsca. W końcu wybraliśmy się na kolejny szlak Circuito Superior tzw. szlak górny, którym poruszaliśmy się pośród dzisiątek spadających kaskad. Widoki tak piękne, że niestety nie potrafimy ich opisać.
Po około godzinnie wyruszyliśmy na szlak Circuito Inferier (szlak dolny), gdzie podziwialiśmy wodospady z innej perspektywy. Niektóre ścieżki i podesty są tak blisko wodospadów, że kąpieli jest gwarantowana. Znów słychać było pomruki burzy a pierwsze krople wystraszyły turystów. Szlaki opustoszały. Mieliśmy nadzieje popłynąć na wyspę San Martin ale z powodu wysokiego poziomu wody, zawieszono przeprawy. Zdecydowaliśmy się zatem na przejażdżkę pontonem. Podpłynęliśmy tuż pod wodospady a po chwili gdy nabraliśmy prędkości wjechaliśmy w jego strumień. Ogromne masy spadającej na nas wody sprawiły, że ciężko się oddychało a jeszcze gorzej było coś zobaczyć. Przygoda była niesamowita, istne szaleństwo (21 USD od osoby). Polecamy skorzystać z tej opcji po stronie argentyńskiej, jest taniej i więcej można zobaczyć. Po całym dniu pełnego wrażeń mieliśmy jeszcze niezwykłą przyjemność zaobserwować na wolności parę Tukanów!
13.11. 2009 Puerto Iguazu - Santa Tome
Rano wyruszyliśmy w kierunku Buenos Aires. Najpierw busem dostaliśmy się do miejscowości San Ignacio (5 godzin - 40 peso) w którym znajdują się ruiny misji Jezuickich.
14.11. 2009 Santa Tome - Colon
Z Santa Tome planowaliśmy udać się do Esteros del Ibera, dzikiego miejsca, gdzie można podziwiać przyrodę i zwierzęta w ich naturalnym środowisku w tym min. kajmany. Niestety w nocy doszedł do nas mały "huragan", który jak się okazało pustoszył wcześniej stolicę (czasem warto oglądnąć TV). Z powodu padającego mocno deszczu podniósł się i tak już wysoki poziom rzek, co uniemożliwiło nam dotarcie do zaplanowanego wcześniej miejsca. Z tego samego powodu także wycieczki na oglądanie kajmanów zostały odwołane. Nie mając większego wyjścia wsiedliśmy w autobus do Paso de los Libres a stamtąd dostaliśmy się do Concordii. Mieliśmy nadzieje wyruszyć stamtąd do parku narodowego El Palmas. Niestety jak się okazało Concordia jest znanym wśród Argentyńczyków miejscem wypoczynku min. ze względu na wody termalne. Z tego powodu, późnej pory naszego przyjazdu i weekendu wszystkie miejsca, gdzie moglibyśmy przenocować były już zajęte. No cóż, dobrze że autobusy dość często jeździły, więc pojechaliśmy dalej do Colon.
15.11. 2009 Colon - Paysandu - Montevideo
Do Colon dojechaliśmy nad ranem. Okazało się, że aby dostać się do Urugwaju musimy czekać aż do 20.00 (w niedziele autobusy nie jeżdżą). Sprawa noclegów wyglądała podobnie jak w poprzednim miejscu. Wyglądało na to, że utknęliśmy na dobre... Na szczęście udało nam się złapać stopa a zaraz potem cieszyliśmy się z urugwajskich pieczątek w paszporcie. Z osobą która nas podwiozła, wyjątkowo mogliśmy porozmawiać po angielsku, dzięki czemu otrzymaliśmy wiele cennych informacji. Jak na każdym dworcu w Ameryce Południowej, tak i tu było kilka stanowisk firm przewozowych. Przyzwyczailiśmy się do faktu, że w jednym okienku mówią nam, że autobus jedzie za 10 godzin a w drugim że za 10 minut! Jeśli nie chcę się czekać należy koniecznie odwiedzić wszystkie po kolei. I tak pierwszym możliwym autobusem (podjechały 3 tej samej firmy z odjazdem o tej samej godzinie) udaliśmy się do Montevideo (5 godzin , 186 peso urugwajskich, 1 USD - 20 UYU).
16 - 18.11. 2009 Montevideo - Punta del Este
Postanowiliśmy nieco odpocząć od wędrówki i udaliśmy się w stronę oceanu do miejscowości Punta del Este. Miejscowość ta jest obrzydliwie turystyczna ale sezon się jeszcze nie zaczął i wyglądała jak opuszczona. Zakwaterowaliśmy się w małym hoteliku z dala od centrum, w pokoju z widokiem na morze (Bravamar 45 USD za pokój). Od razu pobiegliśmy na plaże zabarwić nasze ciała na brązowo.
19.11. 2009 Punta del Este - Montevideo - Colonia del Sacramento - Buenos Aires
Wcześnie rano wyruszyliśmy w powrotną drogę do Montevideo a stamtąd od razu do miasteczka Colonia del Sacramento. Po dotarciu na miejsce (5,5 godziny) zostawialiśmy bagaże w przechowalni i poszliśmy w stronę starego miasta (ok. 10 minut piechotą).
20.11.2009 Buenos Aires
Wcześnie rano z pod hotelu pojechaliśmy autobusem (2.20 peso - akceptowane są tylko monety) do starej dzielnicy portowej La Boca.
21.11.2009 Buenos Aires
Rano wybraliśmy się pooglądać sklepy z antykami w San Telmo. Naprawdę można zobaczyć wiele ciekawych rzeczy choć ceny nie należą do najatrakcyjniejszych. Niestety nie mieliśmy już więcej czasu na oglądanie miasta. Autobusem nr 8 pojechaliśmy na lotnisko po drodze jeszcze raz oglądając zwiedzane poprzedniego dnia zabytki i ciekawe miejsca.