Afryka

Dziennik z podróży do Egiptu

08-22.10.2008

1 dzień 08.10.2008 Warszawa - Sharm El Sheikh
Do tej pory organizowaliśmy wyprawy we własnym zakresie, ale okoliczności i specyfika kraju sprawiły, że tym razem wykupiliśmy wycieczkę w biurze podróży.


Nasza podróż do Afryki zaczęła się na lotnisku Balice w Krakowie. Oczekiwaliśmy na latający złom, a Tymczasem zostaliśmy mile zaskoczeni, nowymi maszynami linii lotniczych Kair Air. Wylecieliśmy do Sharm El Sheikh. Pomimo negatywnych opinii internautów, na pokładzie obsługa była bardzo miła. Po wylądowaniu zrobiło się trochę zamieszania, gdyż przedstawiciel naszego biura podróży pojawił się w hali przylotów z dużym opóźnieniem. W końcu pojechaliśmy do hotelu, który jak się okazało był 5 minut od lotniska. Z daleka wyglądał nieciekawie. Stał na środku pustyni wśród niedokończonych zabudowań. Na szczęście na miejscu okazało się, że nie jest taki zły a lądujące czasami nisko samoloty były dla nas bardziej atrakcją niż wadą.

AFRYKA - PRZELOT 2 dzień 09.10.2008 Sharm El Sheikh
Po śniadaniu wsiedliśmy do hotelowego busa, który miał nas zawieść na plaże. Zawiózł nas do zatoki rekinów (Sharks Bay). Piasku tam nie było, ale za to cudowne morze z jeszcze z piękniejszą rafą koralową. Założyliśmy nasz zestaw ABC do nurkowania i już nie wychodziliśmy z wody do końca dnia.

3 dzień 10.10.2008 Sharm El Sheikh
Rano znów pojechaliśmy pooglądać kolorowe stworzenia na rafie. Popołudniu wykupiliśmy wycieczkę na pustynne safari na quadach. Przyjechał po nas zamówiony samochód i pojechaliśmy na skraj pustyni. Organizatorzy chcieli nas trochę oszukać i dać jedną maszynę (mimo że zapłaciliśmy za dwie), jednak po krótkiej wymianie zdań wszystko wróciło do wcześniejszych ustaleń. Tak w krajach arabskich zdecydowanie trzeba mieć cierpliwość. W promieniach zachodzącego słońca wyruszyliśmy w drogę. Monika podczas jazdy była tak zafascynowana, że prawie nie zwracała uwagi na okolice. Była to standartowa wycieczka organizowana dla setek turystów, nie oznacza to jednak, że nie ma się czym zachwycać. Pustynia wciąga i miejsc magicznych jest wiele. Ciekawostką, zwłaszcza dla nas, była niezliczona ilość, przesiadujących na skałach, bocianów. Odwiedziliśmy również wioskę beduińską, Wracaliśmy już późno w nocy, w tumanach kurzu.

4 dzień 11.10.2008 Sharm El Sheikh

AFRYKA - SHARM EL SHEIK - QUADY Tym razem przyjechał po nas samochód wcześnie rano i pojechaliśmy ponurkować. Zawieziono nas do ośrodka nurkowego Desert Rose, który niestety nie wyglądał zbyt profesjonalnie. Cóż, była to najtańsza opcja, więc trudno było wymagać cudów. Wszyscy oczekujący jechali na snookering, dlatego niemal domagaliśmy się ekwipunku do nurkowania! W końcu pojechaliśmy na przystań, gdzie panował harmider większy niż na targu. Dziesiątki statków i setki chętnych wybierających się na podziwianie jednej z najpiękniejszych raf koralowych na świecie. Odbiliśmy od brzegu i płynęliśmy około 1,5 godziny na wyznaczoną rafę. Przepływaliśmy obok wyspy Tiran, która należy już do Arabii Saudyjskiej. Na statku instruktor łamaną angielszczyzną przeprowadził z nami instruktaż nurkowania. Gdyby nie fakt, że nurkowaliśmy już wcześniej, mielibyśmy na ten temat raczej mgliste pojęcie. Polecamy jednak dopłacić i wybrać droższą, ale profesjonalną firmę. Na miejscu było już kilka statków. Założyliśmy sprzęt i chlup pod wodę. Przez chwilę czuliśmy się trochę nie swojo zwłaszcza że nad naszymi głowami przypływały kolejne statki. Wielką atrakcją i właściwie powodem naszego uczestniczenia w rejsie był wrak rosyjskiego statku, który utknął na rafie. Niestety ze względów bezpieczeństwa nie mogliśmy podpłynąć bliżej. W drodze powrotnej przewidziane były jeszcze dwa postoje na innych rafach. Na jednym z nich ponownie nie ma chętnych i tylko my zanurzamy się w wielki błękit. Tym razem nie było ani innych statków ani turystów, za to piękna niezniszczona rafa. Po 25 minutach podwodnej przygody "na krawędzi" oddychałem już powietrzem atmosferycznym. Na kolejnym przystanku pływaliśmy już tylko w promieniach zachodzącego słońca. Mieliśmy nadzieje, że jakiś rekin nie pomyli się i nie przypłynie na płytsze wody. Do portu wróciliśmy jedni z ostatnich.

5 dzień 12.10.2008 Sharm El Sheikh - Kair -Giza

AFRYKA - EGIPT - GIZA Pobudkę mieliśmy krótko po północy i już przed pierwszą wyjechaliśmy do Kairu. Trasa zajmuje około ośmiu godzin. Jedną z większych atrakcji podczas przejazdu był widok na "statki na pustyni". Niesamowite wrażenie sprawiały, gigantycznych rozmiarów kontenerowce, które przepływały jeden za drugim w zatłoczonym kanale Sueskim. Sam kanał pokonaliśmy przejeżdżając pod nim tunelem. Po kilku minutach byliśmy już w Afryce, na naszym piątym zdobytym kontynencie. Prosto z autobusu udaliśmy się na zwiedzanie Kairskiego Narodowego Muzeum. W środku "dzikie" tłumy. Czasem udaje się nam nawet podsłuchać pilota. Włóczyliśmy się jeszcze sami po niezliczonych pomieszczeniach oglądając wspaniałe eksponaty. Wielką znaną atrakcją była słynna maska Tutanchamona. Muzeum pomimo niezwykłych i bardzo cennych eksponatów jest zaniedbane, ale na pewno warte zobaczenia. Następnie pojechaliśmy do Gizy. Zakwaterowalismy się w hotelu "Middle East". Hotel podobno ma 4*, ale widzieliśmy ładniejsze schroniska młodzieżowe, w związku z czym wśród turystów wybucha coś w rodzaju buntu. Nie angażując się w spór zdecydowaliśmy że pojedziemy pod piramidy na pokaz światło dźwięk. Zatłoczonymi ulicami 20 -sto milionowego miasta, pojechaliśmy w stronę, jednego z cudów świata. Ciekawym zjawiskiem który zaobserwowaliśmy był fakt, że Egipcjanie jeżdżą często w nocy bez świateł a podczas mijania sygnalizują swoją obecność długimi światłami. To dopiero jest wolność na drodze.

6 dzień 13.10.2008 Giza - Kair - Asuan
Po śniadaniu całą grupą wyjechaliśmy na zwiedzanie Piramid. Ciekawostką w Egipcie był fakt, iż wchodząc do różnych obiektów turystycznych wszędzie obowiązuje kontrola, np. przy piramidach turyści muszą wyjść z autobusu i prześwietlane są ich bagaże gdy tymczasem autobus przejeżdża swobodnie przez bramę. Paradoks tych działań polega na tym, że za bramą wszyscy do niego wsiadają i jadą dalej. Po kontroli pojechaliśmy na punkt widokowy skąd rozpościera się fantastyczny widok na trzy największe piramidy: Cheopsa, Chefrena i Mykerinosa. Przy tak dużym nagromadzeniu turystów, magia tego miejsca może prysnąć. Następnie pojechaliśmy pod piramidy i weszliśmy do jednej z nich (piramida Chefrena). Temperatura panująca wewnątrz przypominała tę w piecu chlebowym. Ciężko dysząc z powodu niewielkiej ilości powietrza przemieszczaliśmy się po ciasnych korytarzach. Świadomość przebywania w środku tak słynnej i cennej budowli była niezłą rekompensatą. Potem odwiedzamy inne mniejsze piramidy a za mały bakszysz istnieje możliwość nawet na nie wejść. Kolejną atrakcją był Wielki Sfinks. Tak, w tym miejscu o wolnej przestrzeni można również było tylko pomarzyć. Mnóstwo turystów a przecież teoretycznie jesteśmy po sezonie. Następnie pojechaliśmy do kościoła Al Mu'allaga oraz Św. Barbary, gdzie według legendy mieszkała święta rodzina. Po południu zwiedzaliśmy Cytadele wraz z Meczetem Alabastrowym Mohameda Ali. Bardzo przypominał niebieski meczet w Istambule. Wieczorem zaś odwiedziliśmy bazar Khan El Khalili. Był ogromny i łatwo się można w nim zgubić. "Zaopatrzeni" w pamiątki odjechaliśmy na dworzec kolejowy. Pociąg którym mieliśmy jechać do Asuanu, jak w przypadku PKP, był opóźniony jeszcze przed wyjazdem i nie wiadomo było kiedy podjedzie na peron. W końcu przyjechał i żółwim tempem potoczyliśmy się do przodu. Zamiast 12 godzin, jechaliśmy 15. Na szczęście przedział "dla wielbłądów" był wygodny a towarzystwo doborowe...

7 dzień 14.10.2008 Asuan

AFRYKA - EGIPT - ASUAN Przyjechaliśmy na miejsce sporo po 15. Zostawiliśmy nasze bagaże na statku i od razu poszliśmy zwiedzać okolice. Zamiast płacić 25 USD pilotowi aby zwiedzić wioski nubijskie można wybrać się łódką na wyspę Elefantynę już za 0,50 LE. Szczególnie polecamy wybrać się do maleńkiego, prywatnego muzeum, mieszczącym się tuż obok hotelu Aswan Oberoi. Mieszka tam bardzo miły Nubijczyk, doskonale orientujący się w sprawach piłki nożnej w Europie. Zaprosił nas na swój taras usytuowany na dachu domu. Popijając egipską herbatkę podziwialiśmy zachód słońca i pływające po Nilu felugi . Z powrotem dostaliśmy się na brzeg, bezpłatnym, hotelowym promem, który stoi tuż przy przystani hotelowej.

8 dzień 15.10.2008 Asuan - Kom Ombo - Edfu

AFRYKA - EGIPT - PUSTYNIA NUBIJSKA W tym dniu istniała możliwość skorzystania z wycieczki fakultatywnej ale ze względu na porę i czas przejazdu, zdecydowaliśmy że udamy się zobaczyć ruiny klasztoru św. Szymona. Na drugi brzeg Nilu, po targowaniu, przedostaliśmy się łódką za 10 LE (lokalni płacą 1 LE). Tam zobaczyliśmy wykute w skale grobowce dostojników (Qubbat al.-Hawa) a następnie ruszyliśmy w stronę klasztoru. Szlak ma około 3 kilometrów i można go pokonać na wielbłądzie, jednak my wybraliśmy opcję "podreptać na własnych nogach". Podziwiając piękno pustkowia dotarliśmy do celu. Po klasztorze pozostały właściwie tylko ruiny ale położony jest w pięknym miejscu więc warto go zobaczyć. Wracając chcieliśmy zobaczyć Mauzoleum Agi Chana, ale był tam strażnik, który przywitał nas słowami "polak wejść nie, polak bakszysz, polak może". Ponieważ drobnych już nie mieliśmy, zatem wejść się nie udało. Aby nie wracać tą samą drogą postanowiliśmy przepłynąć rzekę tuż przy Mauzoleum. Po ustaleniu ceny nastały poszukiwania łódki. Potem wioseł (znalazło się tylko jedno) i tak dwu metrową łódką, o zgrozo wypełniającą się wodą, z jednym wiosłem próbowaliśmy dostać się na wyspę Elefantynę.




Miejscowi święcie przyrzekali że małe promy tu nie docierają, tymczasem gdy tylko odbiliśmy od brzegu, pojawił się takowy. Widzieliśmy tylko uśmiechy pasażerów na nasz widok. Z wyspy Elefantyny można się już bez problemu przedostać na drugi brzeg Nilu do miasta małym statkiem. Po południu zobaczyliśmy min. kamieniołomy asuańskie z niedokończonym obeliskiem, Wielką Tamę Asuańska tworzącą sztuczne Jezioro Nasera oraz świątynię Kalabshe. Podobno na północ od tamy krokodyle zostały odłowione i wypuszczone do jeziora. Na statek wróciliśmy wieczorem. Odbiliśmy od brzegu i przy zachodzie słońca popłynęliśmy wzdłuż Nilu w stronę Kom Ombo. W nocy zwiedziliśmy tam piękną świątynie Boga Nilu Sobka. Można było poczuć atmosferę starego, magicznego Egiptu. Późno w nocy kontynuowaliśmy rejs do Edfu.

9 dzień 16.10.2008 Edfu - Luksor

AFRYKA - EGIPT - ŚWIĄTYNIA EDFU Tego dnia mieliśmy wczesną pobudkę, wszystko dlatego że wyjechaliśmy na zwiedzanie niesamowitej świątyni Horusa w Edfu. Resztę dnia spędziliśmy leniuchując na pokładzie statku, gdzie popijając drinki w basenie podziwialiśmy piękne widoki. Atrakcją rejsu było również pokonywanie śluzy. Wieczorem dopłynęliśmy do Luksoru, gdzie podziwialiśmy pięknie oświetloną świątynie Luksorską.

10 dzień 17.10.2008 Luksor - Hurgada
Po śniadaniu zostaliśmy wyokrętowani i przejechaliśmy na wschodni brzeg Nilu. Największą atrakcją było zwiedzanie olbrzymiego kompleksu świątynnego Karnak. Najpierw przeszliśmy do świątyni Mont, następnie do świątyni Amona w której, z uwagi na jej piękno i niesamowite kolumny zatrzymaliśmy się na dłużej. Pod koniec naszego wolnego czasu obejrzeliśmy świątynie Mut. Byliśmy pod wielkim wrażeniem egipskich skarbów. Po obiedzie pojechaliśmy na zwiedzanie równie niezwykłego zachodniego brzegu. Po drodze na chwile zatrzymaliśmy się przy monumentalnych posagach, nazywanych Kolosami Memnona. Następnie udaliśmy się na zwiedzanie świątyni Hatchepsut (Al Deir Al Bahari). Po jej zobaczeniu mieliśmy jeszcze dużo wolnego czasu, dlatego postanowiłem go wykorzystać. Pomimo lejącego się z nieba żaru poszedłem zobaczyć stojące przy wejściu Grobowce Asasif. Za mały bakszysz przewodnik zaprowadził mnie min. do zwykle niedostępnego miejsca. Był nim wykuty w skale kanał, w którym jak twierdził spoczywało tysiąc mumii. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu w środku zobaczyłem setki zmumifikowanych i porozrzucanych szczątków ludzkich ciał! Z tego powodu o mały włos nie odjechał mi autobus. Kolejnym niecodziennym przystankiem była Dolina Królów. Tam w cenie biletu można zobaczyć tylko 3 grobowce do wyboru. Polecamy szczególnie grobowiec Sethi II, Ramzesa III oraz Thotmesa III. Zmęczeni po tak intensywnym dniu pełnym atrakcji, wróciliśmy wieczorem do Luksoru. Długo czekaliśmy na wyruszenie konwoju do Hurghady. Kolejny "interesujący" pomysł Egipcjan jak zwiększyć bezpieczeństwo turystów. Z powodu konwoju a konkretnie prowadzącego go starego samochodu, którym jechała policja strasznie się wlekliśmy. Kierowcy, chyba z nudów, wyprzedzali się nawzajem, niestety żaden z nich nie odważył się wyprzedzić jadącej 40 kilometrów na godzinę policji. W końcu nad ranem dodarliśmy do hotelu.

11 dzień 18.10.2008 Hurgada
Ten dzień przeznaczyliśmy na odpoczynek na plaży po podróży. Wieczorem dowiedzieliśmy się że nastąpiła zmiana planów i mamy opuścić Hurgadę wcześniej niż to było zaplanowane.



12 dzień 19.10.2008 Hurgada - Sharm El Sheikh
Pobudkę mieliśmy już o pierwszej rano. Na dodatek zamiast jechać do portu, gdzie miał na nas czekać statek, pojechaliśmy na...lotnisko. Szybko dowiedzieliśmy się, że zamiast przepłynięcia promem przez Morze Czerwone, który podobno się zepsuł, polecimy samolotem. Bardzo szkoda. Szkoda też, że jak się wkrótce okazało, zepsuł się również samolot. Na lotnisku dostajemy karty pokładowe tylko z imionami (bez nazwiska). Chcąc sprawdzić kontrolę wymieniamy się nimi. Nikt na nie nawet nie spojrzał a obsługa naziemna tak flirtowała ze stewardesami, że jeden z nich zapomniał wysiąść. Wysiadł a praktycznie wyskoczył tuż przed wjechaniem na pas startowy! Wszyscy życzyliśmy sobie bezpiecznego lotu... Wykonaliśmy dobry "kangurzy" skok. Piętnasto minutowy lot okupiony był siedmio godzinnym czekaniem. Nasze pożegnanie z Afryką było dość stresujące. Ponieważ było już późno zostaliśmy w hotelowym basenie i czekaliśmy na wieczorny pokaz.

13 - 14 dzień 20 - 21.10.2008 Sharm El Sheikh
Kolejne dwa dni przeznaczamy już tylko na słodkie lenistwo nad brzegiem morza i pływanie na rafie

15 dzień 22.10.2008 Sharm El Sheikh - Kraków
Wcześnie rano pojechaliśmy na lotnisko i po około czterech godzinach lotu wylądowaliśmy w Krakowie.